środa, 21 września 2011


B   a    n    i    a    l    u    k  i      


Tak niedawno
Budowali wieżę Babel
Język im pomieszał diabel

    Diabeł nie mówi dobranoc
Diabeł mówi dzień dobry

    Większość ludzi jest dobra
Dla reszty jest to przestępstwem

    Nie zamyka oczu gdy prawda w oczy kole
Odwraca głowę

    Nie posiadał się ze szczęścia
Gdy ominęło je sąsiada
 
    Nie przekułem marzeń w rzeczywistość
Marzenia są niekowalne

    Odgadywali najskrytsze myśli
    Stąd było tyle odkryć

    Niech to zdanie będzie metaforą niczego

Wiele drzew genealogicznych wydaje
Zatrute owoce
    
    
    Słowa dwuznaczne wzbogacają  język

    
    Mam to na języku lecz nie ujawnię
 
    
    Rozdwojenie jaźni wzbogaca osobowość

Śmierć umrze wraz ze śmiercią ludzkości
Dobrze jej tak

    Fakty są po to by się z nimi godzić
Lub nie

    Milczenie jest złotem
Gdy nie chce się pochwalić

Zwycięzca często przegrywa życie

Miecz Damoklesa nie zawsze wisi
Czasem zagradza nam drogę

  Tabakierę stworzono dla nosa
I vice versa

Jak wielu jest z piekła rodem
Pierwszym był Kain

    Wije się życia nić
Nawija się na kłębek
    
    Największą siłę przyciągania ma piękna kobieta

Głoszona przez nich idea
Stanęła im  kością w gardle

    Lwa uważam za przyjaciela
Mam też coś z lwa
Nie powiem co

    Z powodu dziury w moście most rozebrano
Miejcie pretensje do dziury

    Każda pasja wydaje owoce
Często zatrute

    Buont do sześ cianu gdy w słowie buont
jest buont

Poglądy sztywne jak bambus?
Konfucjanizm?

    Przechodząc obok krzyża czuję się winny

    Nasz rodo-wód wywodzi się z wód

Wylizał się z choroby
Lizali lekarze

    Diabeł dyżurny nie odstępuje nikogo
Przykład kuszenie Chrystusa

    Nie bądź sadystką dziewczyno
Ubieraj się przyzwoicie

    Nadzieja jest rodzaju żeńskiego
Bo jest matką…

    Geniusz rodzi się na kamieniu
Jakiż to dziwny poród

    Wiedza i wiara
Jak orzeł i reszka

    Powiem krótki i węzłowato
Nic

    Tyle urodziwych kobiet jest na świecie
A ja jestem jeden

    Mózgi bywają też jak gąbka
Pełne wody

    Nagiej prawdzie należy też dodać listek figowy

Najlepsze dzieła mistrzów artystów
Zwykle są ostatnie
Vide: kobieta

    Modlitwa jest rozmową z Bogiem

    Ostatnie słowo należy do Niego

    Zanim wyważysz otwarte drzwi
Najpierw je otwórz
    
    Stopa życiowa to trzecia stopa


    Nie zawsze dzwonek na alarm jest słyszalny

    

     I gwiazdy przewodnie się wypalają

Kwasy są uzasadnione
Gdy prowadzą do zgody

    Wtajemniczeni utrzymują tajemnicę w tajemnicy

Ludzkość zginie
Gdy zabraknie miejsca na cmentarze

    Tyle cierpiałaś przy moim porodzie
Przepraszam cię

    Dodajmy się do siebie

Powstanie  nas więcej

Z kamieni filozoficznych
Budowli nie zbudowano

    Wstyd i hańba się zhańbić

Dzięki wariackim papierom
Mam mniej przyjaciół wariatów

    Idź prosto przed siebie
Nawet gdy droga jest kręta

    Nie mieć nic do stracenia
A jak ma się katar?

    Niech twoja mowa nie operuje spluwaczką

    Często moc przeradza się w przemoc

O słuszną sprawę nie bij się
Rękoma i nogami
Bij się językiem

    Dwuznaczność to bezznaczność

    Cenzura bronią niepewnych lub tchórzy

Szkoda że człowiek nie ma ogona
Mógłby merdać z radości

    Korzystanie z cudzej metafory to nie plagiat
To parafraza

Kiełbasy wyborczej z obietnic
Nie da się posmakować
    
    Najłatwiej zostać analfabetą

Żyj do zużycia
Szkoda śmierci pozostawiać cokolwiek

    Naród był na łańcuchu
Zwolniono obrożę teraz hasa

    Na pierwszy rzut oka nie wyglądał na to
A był z piekła rodem

    Śniły mi się galery
Wstałem rano zmęczony

    Słomiany wdowiec
Manko w domu
I superata u przyjaciela?

Prawidłowość
Moje myśli są antyteza tych żony

Moja teczka w IPN-ie jest pusta
Nikt na mnie nie donosił.
To ja donosiłem

Błędy i wypaczenie to nie nowość
Były już w raju

    Nie jestem filatelista jestem fatalistą

Do śmierci przyzwyczajamy się całe życie
Zabijając np. kurę

     Życie za krótkie by żyć pełnia życia

Po co budować mosty porozumienia
I tak się kiedyś zarwą

    Szkoda że nie ma sierpa i młota
Publika nie ma się czego bać
A to jest potrzebne

    Honor może kosztować grosz
Słowo honoru jest bezpłatne

    Moje pobożne życzenie
Zgrzeszyć z dziewczyną

     Niechby więcej było świąt narodowych
Nawet cały rok

    Nie pozbyłem się pierwotnych odruchów
Są głęboko ukryte
Niech no którą spotkam w lesie

    Co będę robił w dalszej przyszłości
Zapytajcie kościstej

    Nie widzę przyszłości w różowych kolorach
Czerń nie ma odcieni

Nie mówmy na wieki wieków
To tak jakby wieczność miała koniec
A niechby miała

    Gdy wszystko zbudowane
Nadchodzi kryzys ekonomiczny
A natura wie co robić
Przysyła trzęsienie ziemi

Ileż głupców jest w stanie urodzić nadzieja
Jej płodność jest nieograniczona

    Polsce potrzeba ojca narodu
Przetrzepałby wielu portki

Strzeżmy się megalomanów
Szczególnie gdy są niscy

Śmiechu warte
Obchodzić czyjąś śmierć

Parasol nie chroni przed opluciem
Plwocina bywa żrąca

    Strachy na lachy nie robią już wrażenia

Hipokrates wymyślił przysięgę
Widocznie przed nim ją nagminnie łamano

    Dla mnie oaza ciszy gdy słucham muzyki

Z dwóch puzzli można złożyć czasem
Doskonałą układankę – małżeństwo

Poczucie humoru każe mi nie bać się śmierci
Wszak koścista jest śmieszna jeszcze z kosą?

Miałem wam tak wiele do powiedzenia
Nie zdążyłem

W każdym domu dziecka zatrudnić mężczyznę
W roli taty

    Wyrasta nam nowa mniejszość narodowa PiS 

    (przez duże I z szacunku)

    Marzenia spełnione zabijają marzenia

Tęsknię za kultem jednostki
Nikt mnie nie otacza kultem

Wesoło będzie na moim pogrzebie
Mam w rodzinie wielu pijaków

    Wisielczy humor też orzeźwia

Bądź tu mądry i pisz wiersze
Komplement niestety nie dla mnie

Fanatyzm ma wady
Jest niereformowalny

    Postawili go wreszcie na nogę
Przydzielono mu kule

    Muzyka łagodzi obyczaje
U muzykalnych

    W PRL-u sekretarze próbowali zdominować kler
Przegrali wojnę

    Wielki był jego ciężar gatunkowy
Jego myśli były na wagę złota
Z tombaku

    Cuda się zdarzają
Wielki Wybuch
I moje istnienie

    Jedynie słuszna linia
Obowiązuje w każdej epoce

    Wielu jest prawdziwych poetów
Ja jestem niestety nieprawdziwy

    Powiem wam prawdę
Prawdziwej prawdy nie ma

    Wróżyli z fusów od kawy
    
    (Zbożowej)

Wielu ma też diabła stróża
Ja mam diablicę

    Noc bezsenne są koszmarne
Nawiedzają mnie niespełnione marzenia

    Kochankowie jak proletariat
Nie maja nic do stracenia

    Pies ci mordę lizał
Kundel

    Wódz opowiadał dowcipu bez point
Jedni śmiali się przez grzeczność
Inni ze strachu

Cieszą mnie grafomani
Są gorsi ode mnie

    Poezję refleksyjną
Należy pisać do szuflady
Może ją zainteresuje

    Biurokracja ma sens
To roboty publiczne Keynesa

    Wojna ma sens
To roboty publiczne Keynesa

    A co trzymało nas przy ziemi
Przed wynalezieniem grawitacji?

    Każdy mężczyzna ma harem (w głowie)


    Dzięki komputerom ile zaoszczędzi się atramentu


    Wielu po naszej rewolucji rozwinęło skrzydła
    
    (Nietoperza)

Czasem należy gdzieś dłubać
Od tego jest m. innymi nos

    Częste mycie skraca życie
Zalecam częste kąpiele moim wrogom

Salwowali się ucieczką
Gdy usłyszeli salwę


    Nic co ludzkie nie jest mi obce?
Ale nie jestem kanibalem

    Naginali fakty do teorii
Fakty ich przygieły

    Bóg stworzył człowieka
Na własne podobieństwo
Cóż za megalomania u Mojżesza

    Dusza się nie starzeje
Tylko chowa za sklerozą

    Zazdroszczę innym inwencji
Można od nich odpisywać

    Wypłynął na głębokie wody
Choć miał płytkie myśli

Rzymianie ukrzyżowali 100 000 ludzi

Dusza ma kości?
To kręgosłup ideowy

    Jak to dobrze mieć króla
Są uroczyste pogrzeby i śluby

    Panem et circenses
Po to istnieje ludzkość

    Umysły nasączonsą są gazetą
    
    Dziś oknem na świat jest Internet
Często przez to okno wieje (grozą)

    Żydzi zasłużyli sobie
Byli inni

    Dał katowi łapówkę
Nie wiedział czy ma prosić o lżejszy
Czy cięższy topór

    Myślenie nie jest najlepsza stroną kobiet
Mają lepsze

    Kozioł ofiarny odpowiada za cudze grzechy
Uparty jak kozioł

    Co to znaczy europejczyk
Chyba euro pejcz
Za to co europejczycy wyrządzili światu

    Czeka nas dyktatura
Nareszcie

    Przepraszam was że zdradzam was z żoną

Zmienił wiarę
Wolał niebo mahometan
Bo tam są hurysy

    Cenzura ma wartość kulturotwórczą
Pozwala pisać do szuflady

    Kopernik to lepszy cwaniak
Opublikował swoje dzieło tuż przed śmiercią
I co miał z tego?
Nie spalili go

    Przestępców bez słuchu należy karać muzyką

    Jako tfurca jezdem bes krytyczny

Władza bywa w nosie
Można sprzątnąć ją komuś z pod nosa

    Dokonałem plagiatu
Słów i pojęć ze Słownika Języka Polskiego

    W barze dla ludożerców
    Nie ma dodatków jarskich

    Plagiat to transfuzja myśli

Pieniądze
Przyjemna deska ratunku

    Nie wiem czy mam coś w sobie z lwa
Czy tygrysa
Lubię mięso

    Z dziewczyną często brak tematu do konwersacji
Wtedy…

    Motyka i słońce mają z sobą coś wspólnego

    Podejrzewam wielu że myślą podobnie
Podejrzewam bo nie chcą się z tym zdradzić

    Pluskwy nie są takie straszne
Chyba że ludzkie

    Czy sąd ostateczny zdąży osądzić wszystkich

W jedynej kolejce nie ma tłoku
Na sąd ostateczny
Każdy by chciał stać na końcu

    Im większy świecznik tym mniejsze świeczki

Odkąd pojawiły się latarnie uliczne
Ulica wydaje wyroki

    Różnie o tym myślą
Albo nie myślą

    Jest wiele dróg myślenia
Nie mają drogowskazów

Mój kierunek myślenia
Nie umrzeć a być w niebie

    Koniec świata nastąpi
Gdy zabraknie miejsc na cmentarze  

    Moje myśli są drapieżne
Choć nie mają paznokci

    Będzie pierwszy na liście
Strąceń gdy nie wybiorą go do sejmu

    Bezmyślność jest zaraźliwa

Milczenie jest złotem
Można nim płacić

    Milczenie jest złotem
Gdy nie ukrywa bezmyślności

Aforyzmy to pigułki z myśli
    Przyjmuj je popijając fraszką
    Łatwiej rozpuści się w umyśle
     
    Nie kuś diabła bo przyjdzie i jeszcze cię skusi

Czas robi swoje
Ja też

    Wzajemność w kochaniu wygasza


    Prosta prawda chłosta

     
    Wyczytałem w jej oczach tylko cztery litery


    Ozdoby na trumnie są dla żywych

Po błędzie chętnie biją się w piersi
Cudze

    Cudza tępota wyostrza moja uwagę

    Ludożercy wybierają sobie
    Najsmaczniejsze klęski przyrody

    Prawda nie jest antytezą kłamstwa
Za kłamstwem nie stoi byt

    Panta rei kto to powiedział?
Nie wszystko
Ja nie umiem pływać

    Umarł bezpłodny
Był pisarzem na dobrowolnym bezrobociu

    Wyjątek potwierdza regułę
Jestem tego przykładem

    Jakże łatwo być geniuszem
Szczególnie zapoznanym

    Tylu jest ludzi samotnych
Nie mogliby się stowarzyszyć

    Co te kobiety widza w mężczyźnie
Nie widzą tylko czują (pieniądze?)

    Jestem często w kropce
Tej nad „i”

    Dałem drogowskaz na resztę życia
Konto

    Widmo krąży po Polsce
Widmo kaczynizmu

    Wolałbym żyć we śnie
A spać w rzeczywistości

    Nie pozwolił złamać sobie charakteru
Bo go nie miał

    Zero oznacza nic
Ale dwa zera jest już wieloznaczne

Czyste sumienie mamy po urodzeniu
Przed śmiercią jest pełne plam

    W dni wolne od pracy jesteśmy często zapracowani

Jasnowidz mi przepowiedział że umrę
Nie chciał powiedzieć kiedy

    Dobrze że Mojżesz nie zapalił się
Od ognistego krzaku

    Gdyby język polski był bogatszy
Ileż więcej powstało by fraszek

    Brak mi słów by cie poderwać

Mieć rozdwojenie jaźni
Można wykłócać się ze sobą

    Cierpliwość pierwszy stopień do cierpienia

    W Libii abra makabra

W Anglii rządziła żelazna dama
Nam grożą rządy żelaznego huzara

    Żelazna dama ma żelazne zdrowie
Jeszcze żyje
  
    Wskazówka przyjmuje tylko dwie pozycje
Na starość jedną

    Stosuję w pisaniu dietę
Opuszczam interpunkcję

    Na każdym słowie można zbudować maksymę
Kiedyś za słowo częstowano Maksymem

     Ciekawość mężczyzn każe zaglądać 
     Dziewczynom pod spódniczkę
  
     A cóż tam takiego ciekawego

     Podpisano: Eunuch

    Maścią na swędzenie skóry paznokcie

Na cudzym weselu baw się dobrze
Na własnym niech inni się bawią

    Depresja wzbogaca duszę i aptekarza
    
    Z przeszłością jesteśmy związani pępowiną historii

    Ileż musiało zginąć ludzi by znaleźć
Roślinę leczniczą

    Grób można wykopać sobie samemu
Pogrzeb musi jednak zamówić ktoś z rodziny
Lub z domu starców

    Bądź lustrem dla kobiety
Najlepiej ją do siebie przywiążesz

    W moim domu panuje  monokracja
Panuje żona

    Chwała lekarzom
W bólu się rodzimy
To chociaż bez bólu umieramy

Ach ci lekarze
Postawili go na nogi
Sprawili mu kule
   
    W zdrowym ciele zdrowe cele


    Niektórzy żebracy zbierają na grobowiec


    Zakonnikami powinny być eunuchowie


    Tyle lubieżnych snów miewa zakonnik

    Ile dziewczyn ujrzy w ciągu dnia

    Stąd zakony z klauzurą

Zdjęto ludowi obrożę
Nie może się odnaleźć

    Władza ma bielmo na oczach
Kiedy przejrzy jest za późno

    Mówili prosto i węzłowato
Zakładając węzeł na szyi

    Znowu wzywają na barykady
Z flagą i pochodnią

    W którym miejscu kobieta jest najpiękniejsza
Hi hi hi

    Matematyczka musi być piękna
    Bo matematyka jest piękna

    Rządzą nami zmysły
Widać to po przyroście naturalnym

Są ludzie wiedzący wszystko o niczym
I nic o wszystkim
    Dokonał wielkich odkryć cudzych myśli

    Gdy stoisz nad brzegiem przepaści
    Nie wychylaj się proszę cię

    Biedni są sobie winni

    Bogaci też

Siej zgorszenie na urodzajnej glebie

    Zabijali i przyznawali sobie ordery
Teraz ordery przyznaje się zabijanym
Bo też zabijali

Żonaty artysta raz zdradza żonę ze sztuką
Raz sztukę z żoną

    Gdy go namawiała na małżeństwo
Zachował zimna krew
Bo był zimnym draniem

    Odwagi odwagi na barykady
Z Krakowskiego do Belwederu jest blisko

    Popełnia wiele błędów gramatycznych w mowie
Jąkała

    Trzeba być mądrym by kierować głupcem
By kierować mądrym trzeba być kobietą

    Krzyk noworodka oznacza nareszcie

    Krzyk noworodka to okrzyk wolności

Nie pracuję w starości
Bo samo życie mnie męczy

Kobieta myśli jajnikami
Lepiej myśli

    Przykazanie dwunaste
Nie pożądaj swego ciała

    Życie jak na łódce

    Jest chybotliwe

Za starością czai się koścista
Daję słowo

    Łuk narzędzie Amora
Dobrze że nie śmierci

    Kosa narzędziem śmierci
Dobrze że nie Amora

    Moja mowa przewrotna
Jestem lewomyślny
    
    Żartownisie i kpiarze to ludzie lekko myślni

Dante Alighieri
Oprowadzałby i po polskim

Więź fizyczna trwa krótko
Umacnia więź duchową

    Uśmiech najlepszą monetą

Piękno wymaga pochwały
Władza pochlebstw

    Jak to dobrze że dziecinniejmy na starość
Mamy dwa dzieciństwa

    Największym dziełem grawitacji
Góra i dół

    Stworzył mężczyznę i kobietę
Tak bardzo się różnimy
I tak niewiele nas czasem łączy

    Boże jak ja się starzeję
Jestem już o centymetr niższy

    Nie miał w życiu wiele do powiedzenia
Był niemową

    Wisiał nad nim miecz Damoklesa
A zmarł pod nożami

Nie wiem czy mam pisać powieść czy wiersze
Na razie nie piszę nic

    Życie to nie jest bajka
    Chyba że dla sierotki Marysi

    Można zjeść wszystkie zęby
    Najlepsze odchudzanie

    Życie niejednym daje w zęby
Tylu jest bezzębnych

    Odkryłem wielkiego poetę Grafmana
Przestałem pisać wiersze.
Przecież go nie przeskoczę

Przejrzał ją na wylot
Była anorektyczką

Bądź tu mądry i pisz wiersze
Nie jestem mądry

Bądź tu mądry i pisz wiersze
Piszę

Życie to nie jest bajka
Można stracić życie

    Miała zalet wiele
Po pierwsze była dziewczyną

Nie chcę mi się żyć
I tak trzeba umrze

Szuka ze świecą lub bez
Zależy kogo chce znaleźć

    No passaran
Rzekł przekraczając Rubikon

Tak się odmłodziła moja żona
Że posądzono mnie o pedofilię

    Dziewica jest zapięta na jeden guzik

    Dla mnie pisanie fraszek to fraszka

Szczyt męskości
Uwieźć strażniczkę na posterunku

    Chciałbym mieć urlop od maja do września
I zapadać na sen zimowy od września do maja

    Lekko przyszło bo jest piórkiem

    Propozycja buenduf dla prezydęnta:

    Buont, ktuży, tszeci may, hlep,

Trudno jest pisać gdy nie ma się talentu
Znam ten ból

Nie jedz gorącego
Nie możesz się delektować

Co mi po sławie
Gdym martwy prawie

Pięść też do czegoś służy
Do nosa?

    Małość może też być na wysokim poziomie

Jestem podejrzany
Nikt mi nie wierzy
Czy mówię prawdę czy nie

Moim zdaniem kura była pierwsza
Zapatrzyła się w człowieka
Jest dwunożna

Moim zdaniem jajko było pierwsze
Podobno Adam nie lubił jajek
A kurę mógł zjeść

    Jaki będzie wynik wyborów
Wodzowie wiedzą pierwsi
    
    Może rocznice obchodzić raz na wiek

    Raz znalazłem się w towarzystwie kokietek

    Co za męka

    Kokietka jest dobra do czasu
Potem rolę przejmuje kokiet

    Nie udzielaj rad choremu
To nie przystoi gdyś sam zdrowy

Czas goi rany
Ale rany duszy apopleksja

    Na samych pieszczotach daleko nie zajedziesz

Gdyby Kain nie zabił Abla
Mielibyśmy dwie ludzkości
Lepszą i gorsza
A tak mamy jedna
Gorszą

    Umrzeć na scenie to spełnienie aktorstwa

Jako pierwsza dostrzega się u kobiet
Zgrabne nogi

    Najwięcej pokus kryje spódnica

    Często nie ma lepszego wyjścia z piekła życia 

    Jak umrzeć i pójść do nieba

    A może ja jestem swoim własnym snem

Po co Stwórca stworzył świat
Może uczynił to niechcący

    Nie wspinaj się na szczyty
Odpoczywaj w połowie drogi
Dobrze ci to zrobi

    Wszyscy jesteśmy wirtuozami języka
Wystarczy umieć mówi

Zimny prysznic służy do obmycia duszy

Wielka tajemnica kryje się
Pod listkiem figowym

Należy unikać kręcenia
Może wyjść z tego bicz

    Daję słowo nigdy już nie dam słowa

Po Śląsku
Jak cię PiSgne to zobaczysz?

Są ludzie ze stali nierdzewnej
I nadludzie ze złomu

    Obcokrajowiec  przy jedzeniu
Mlaska we własnym języku

Po wylewie do mózgu wprowadza się
Do niego protezę języka

Myślenie jest trudne
Bezmyślność przychodzi łatwiej

    Nie czekam lepszego jutra
W tym wieku?

    Amen to po prostu koniec
Po co to podkreślać

    Pochwalono mnie że w mowie ojczystej mówię
Z dobrym akcentem polskim

    Ślepej kurze nie trafia się ziarnko
Idzie do garnka

    Z radości nie należy skakać zbyt wysoko
Będą się dziwić o ci chodzi

    Z radości nie należy skakać zbyt wysoko
Nabawisz się dyskopatii

    Uchowaj nas Panie Boże od nawiedzonych
Daj nam więcej wiedzonych

    Muzyka to odciski palców na instrumencie

Wzdłuż granicy postawiono dwa pomniki
Po jednej stronie bohatera narodowego
I po drugiej stronie bohatera narodowego
Obaj padli w walce wręcz

    Rozwinąć skrzydła jest łatwo
Np. zabitej kury

    Każda rewolucja pożera swe dzieci
Nasza jeszcze nie pożarła

    Jestem nie z tej ziemi
    Urwałem się księżyca

Urwała się z choinki
Jest pusta jak bombka

    Tam do kata
Brrr

    Kto zetnie głowę katowi?

    Kat katowi głowy nie utnie

Kat nie myśli
Myśli za niego topór

    Znaleźli wspólna płaszczyznę
Udeptaną ścieżkę

    Zazdroszczę jej wzniosłych myśli
Moje sięgają jej desu

Najwięcej przygód doznajemy we śnie

    Latające talerze
    Kosmici żonglują?

    Śmierć to katastrofalny skutek życia
    Dobre co?

    Oboje działali bez hamulców
A jednak pewien opór jest potrzebny

Osiołkowi w żłobie dano
Choć nie jest posłem   

    Nie mam nawet złamanego szeląga
Szelągi wyszły z obiegu

    Minąłem się z celem swego życia
Ona też minęła się ze mną

    Zostałem wychowany w systemie słonecznym
Ze słońca powstałem
I w ogień się nie obrócę
W piekle

    Śpiewa jak mu zagrają
Ja śpiewam a capella

    Miałem wiele dziewczyn
A za żonę trafiła mi się tylko jedna

    Nagość musi się wyszumieć

    Mam kolegę któremu każdy dowcip 

    Należy dodatkowo tłumaczyć
 
    Po dłuższej chwili udaje że go rozumie
 
    Ja natomiast z jego dowcipów śmieję się dopiero w domu

    Kiedyś wierzono w bożki
Teraz wierzy się w bałwany

    Zanim podejmiesz walkę polityczną
Przygotuj miejsce na cmentarzu politycznym

    Dokąd zdeportujemy
Naszego przegranego wodza
Nie mamy wyspy św. Heleny

    Chciwość rośnie w miarę bogacenie się

Teza jeden się śmieje
Antyteza drugi płacze
Synteza dobrze mu tak

    Gdyby nie choroby życie lekarzy byłoby nudne

Koniec wieńczy dzieło
Ale nie wszystkie maja końce

    Lekarzu lecz się sam
Nie zawracaj głowy koledze
Wie tyle co ty

    Poligamistę tworzą kobiety

Mam coś z Casanovy
Casa

Nie wierzę w nieśmiertelność duszy
Są jednak wyjątki
Tym jestem ja

     Do zabijania czasu nie potrzeba narzędzi


    Wiele win powstało z winy win


    Każdy z nas ma swoją Dulcyneę i Sanczę


    Urządzić muzeum pięknych kobiet


    Czasem pochód należy nazwać trzodą


    Specjalista to człowiek ograniczony


    Waż słowa na wadze rozumu

    Nareszcie wolno myśleć
Tylko o czym by tu myśleć

    Czas to pieniądz jeśli się pracuje

Co będzie gdy wygram zakład z diabłem
Za karę że się z nim kumam
Pójdę do piekła

    Polityk musi mieć dobrego nosa
I brak kataru

    W jakim języku mówisz?
Jestem brzuchomówcą

    Piękna dziewczyna odpoczynkiem dla oczu

Gwiazdy na niebie
Odznaczenia przypięte przez
Pana Boga

Słowa
Na początku jest krzyk
Na końcu westchnienie

    Nie wszystko złoto co się świeci
Ale pod świeceniem może być złoto
Złote myśli pod moja łysiną

    Szewc bez butów chodzi
A krawiec bez czego  
Spodni czy marynarki

    Chciałbyś być szczęśliwy?
To sobie chciej

    Na początku jest chuć a potem chodź

Po coś się wdał w ten pojedynek
Natalia nie była tego warta

    Pochodzę z dobrej rodziny
Mam ojca i matkę

Chuć
Tak się to nazywa
Chociaż jedno słowo przyzwoitsze
W tym temacie

    Muzyka jest wielka gdy bawi
Przed w czasie i po wysłuchaniu

    Mówić wiele o niczym oto sztuka

W mętnej wodzie
Można złowić zdechłą rybę

    Za dużo mamy ludzi próbujących mysleć
Rośnie góra makulatury

Między młotem i kowadłem
Między kołyska a trumną

Próby ognia czy wody żadna nie wytrzymywała
Mimo że była czarownicą

    Otwarte usta to nie otwarta głowa

Silni miewają rację
Gdy podnoszą ciężary

    Ślepy też może widzieć jasno


    Komplementy perfumy ze słów


    Przy urodzeniu otrzymujemy weksel na życie


    Są optymiści pesymiści i daltoniści


    Charakter może być czarny albo jego brak

    Chciał napisać sztukę teatralną
    Bohaterowie jednak zaprotestowali

    Źle się prowadziła?
Nikt jej nie chciał na dłużej

    Ze sceny politycznej często schodzi się wprost 

    Do grobu politycznego

Gdyby za słowa należało płacić
Ludzie nie mówiliby trzy po trzy

    Są chóry śpiewające stale jedną pieśń


    Zapaść się ze wstydu to upadek chwalebny

Gdy patrzysz i oczom nie wierzysz
To nie patrz ale wierz

    Jego myśli nie są złote ani srebrne
Niech by były chociaż do rzeczy

    Potwór w ludzkiej skórze?
W ludzkiej skórze jest potomek zwierząt

    Partie polityczne mówią jednym głosem
Chcemy władzy

    Ludzi bez sumienia sumienie nie gryzie


    Dwulicowy ma twarz z przodu i z tyłu


    Ideologia to kajdany myśli

Człowiek w skórze zwierzęcia to
Zwierzę w ludzkiej skórze

    Rzucisz nożyce na stół to stół się odezwie

Midas żył w złotej klatce
Miał i  złotą ubikację

    Gdy woda leje się z ust
Niech przynajmniej nie będzie mętna

Niektóre utwory są do d….
Wyrabia się z nich papier toaletowy

    Szkoda że zniesiono urzędy celne
Moje myśli clono by wysoko

    Tak długo wołali niech żyje
Że z wrażenia padł

    Co się kryje za horyzontem myśli?

    Historia znosi często kukułcze jaja

Był wyzysk człowieka przez człowieka
Jest nacisk człowieka na człowieka

    Jadłbym z jej ręki
A pił z czego?

    W ciągu życia wspomnienia się zaludniają

Żeby wyjść słowu naprzeciw
Należy najpierw je znać

    Tylko śmierć chodzi
W czapce niewidce

    Gdy wybija ostatnia godzina
Oddaj zegarek

    Od przyjaciół nie broń nas Boże
I tak nas znajdą

    Mam czarne myśli
Uwierzyłem w diabła

    Czapka niewidka przydałaby się
Politycznym wodzom

    Można zadrzeć z kimś  utrzeć mu nosa
I zadrzeć własnego  nosa

    Ma bogate wnętrze (mieszkania)

Jest cmoknonsens i cmoksens
Zależy gdzie

    Gdy przymykam jedno oko
Żyję w półcieniu

    Łajno nie na wiele się przydaje
Można nim nawozić i obrzucać

    Sprośny gdy nazywa rzeczy po imieniu?


    Nieroby jemioły społeczeństwa
  
     
    Bliźniak to sobowtór


    Uderza w stół a ci odda

    
    Chytry chytrzejszy bogaty

Żona i mąż
Podmiot i przydawka

    Zakładał stowarzyszenie rogaczy
Nie znalazł kandydatów

    Cenzura powinna istnieć
Mniej byłoby grafomanów
I tego autora też

    Zalegalizowano dowcipy polityczne
Od razu zniknęły

    Skąd ten rumieniec?
Stracił twarz

    I starców należy leczyć
Może jeden na dziesięciu wytrzyma

    Lubię plotkować z komputerem

Młodości nie dodawaj mi skrzydeł
Nie dodawaj mi lat

    Wolność ma siostrę
Samowolę

    Umieramy bo lekarstwa działają za wolno
    
    W milczeniu należy wyrażać się poprawnie

Gadatliwa żona
Cierpliwość i cierpienie

    Hej kto Polak na bagnety
Hej kto Polak na krzyże

    Pieniądza szczęścia nie dają
A dziewczyna z pieniędzmi?

    Do miłości przez żołądek?
Wstydź się chłopie.

    Chirurg jak włamywacz
Operuje w rękawiczkach

    Ludzkość jak kolonia bakterii
Zaraziła  Ziemię

    Martwi mnie to
Nie mam pewności kiedy umrę

    My walczmy
Inni niech się bronią

Wszyscy ludzie są braćmi
Przyrodnimi

    Jesteś zdrowy nie dawaj rad choremu
Nie masz przecież doświadczenia

    Za nadużywanie słów należałoby płacić mandat
Oj jaka panowała by cisza

    Między wierszami można wiele wyczytać
I to jest ciekawsze

Nic nowego pod słońcem
A UFO?

    Cieszmy się Conradem

    To jedyny pisarz polski

    Znany powszechni na świecie

    Słowa wymierają bez pogrzebu

Dziura w całym?
A w niecałym co?

    Uśmiech dowcip satyra kpina
Grymas obraza przekleństwo cios

    Śmierć kocha wszystkich jednako?
Choć umieramy różnie

Nie można żyć na szerokiej stopie
Nie ma takich butów

    Klnę jak szewc
Nieznana profesja?

    Nie namalował żadnego obrazu
Żal mu kolegów
Pomarliby z zawiści

    Nie podzielamy cudzych poglądów
Wolimy by podzielano nasze

    Małpa z brzytwą nie jest groźna
Człowiek bez brzytwy może być groźniejszy

    Sztuka jest perwersją

    To nieprawda że ptaki wydziobały wątrobę
Prometeuszowi
On się zapił

    Kamień w wodę niech będzie
Ale nie w kałużę

    Krytyk jak kat
Zamiast topora ma pióro

    Kiedy nam się dzieje dobrze jest dobrze
Kiedy innym jest źle

    Słodka idiotka
Pożądana

    Wieniec laurowy na głowie
Też rani (innych)

    Flirt prolog
Małżeństwo epilog

    Komedia dramat  tragedia życie

    O jej
Tyle afrodyzjaczek chodzi po ulicach

    Zła pointa
Kładzie na łopatki
Ta jest dobra

    Pierwszy który zasłużył na gilotynę
To Guillotin

    Wyrządził kawał
Zmarł ze strachu
Zanim go posadzono na krześle

    Ślepa kura nie znajdzie ziarnka
Trafi do garnka

    Najpierw trzeba widzieć swój obiekt
By naszła nas ślepa miłość

    Najczęściej znajdujemy się
W sferze wpływów kobiet

    Nie oddam za żadną cenę
Podaruję

    Mój deus ex machina
Już się nie napina

    Niech moje myśli zapuszczą
Korzenie w cudzych głowach     

    Plagiator słowożerca

Napisałem dzieło.
Nie chciano wydać
Geniuszem zostanę w przyszłości.

    Bywali błaznowie przy władcy
Dzisiaj są władcy błaznowie

    Na szczyt się wchodzi
Ze szczytu się spada

    Bywały strajki katów
Za mało płacono od głowy

    Wierzę w nirwanę
Inaczej umarłbym ze strachu

    Na harmonii międzyludzkiej
Melodie w tonacji dur

Dzielił zdania władcy a one są niepodzielne

    Z cudzych pomyłek można wyciągnąć prawdę

Nie wierzę w diabła
Nie wytrzymałby wśród ludzi

    Horyzont bezmyślowy

    Często otacza czarną dziurę


    Polityczne wahadło nigdy nie ustanie


    Polityczne wahadło nie wymaga napędu


    Lekarze czasem ostrzą kosę śmierci

Już mi szumi w uszach
Czy to czasem nie brzęk kosy

    Poród to start w biegu (do trumny)
    
    Żył długo na złość innym

Nikt go nie zrozumiał
Mówił między wierszami
    
    I diabeł od człowieka może się czegoś nauczyć


    Gdy błazen umiera to nie do śmiechu

    
    Mam to na języku ale nie pokażę


    Należna mi nagroda chociaż za dobre słowo

Nie otwieraj ust niepotrzebnie
Wleci mucha

    Dziewczyna żeby upaść musi się położyć

Jeden fałszywy krok i po tobie
A dwa fałszywe.

    Nie możesz wyjść z trudnej sytuacji?
Po co tam wchodzisz

    Pchła ma przewagę nad lwem
Może go ugryźć ale nie vice versa

Nieograniczona wolność rządzenia
Koniec wolności
  
    Karzeł u władzy poobcina wszystkim nogi


    Rozdawał ordery choć sam na nie nie zasługiwał


    Umarł król niech żyje jego brat

    
    Czarne myśli maja nie tylko murzyni


    Są tajemnice wojskowe i wojsko tajemnicze

    
    Złe nie śpi złe czuwa

Marzenie mi się nie spełniły
Nie zostałem królem

    Myślenie nie jest zaraźliwe
A szkoda

    Nie wierzę w reinkarnację
Mój pies mi powiedział
Że to nieprawda

    Po co musimy jeść
Nie wystarczyłoby oddychać

    Na zakrętach historii wielu wypada z toru

Znalazłem dziwny kamień
Może to filozoficzny

    Jedynie słuszna linia najczęściej jest krzywa

Jak wielu by się przydał nagrobek
Z napisem nierobek

    Mówi się bez celu gdy brak tarczy

    Muszę mieć dwie twarze bo mam kochankę


    Skostnienie w miłości rzecz pożądana


    Najwięcej martwych punktów jest na cmentarzu

Nie należy mierzyć za wysoko
Może zabraknąć miarki

Gdy korzenie zła zapuszczają korzenie
Trudno je wykarczować

Była epoka krzyży epoka stosów epoka pieców
Jaka będzie następna?

    Każda niepewna władza potrzebuje
Urzędu bezpieczeństwa

    I pchła bywa pożyteczna
Np. szachrajka

    Jakże piękny jest grób mojego wroga

    Abra makabra

Różnica poziomów powstaje
Gdy nie da się jej przekroczyć

    Z rogu obfitości byle Salamon naleje

    Gdy baran przewodzi powstaje stado


    Kowalski zawinił

    Usuną Wiśniewskiego z urzędu

    W polityce słowa to jak kij basebolowy

Zgotują mi  uroczysty pogrzeb
Pochłonie resztę moich oszczędności

    Za życia można zaszufladkować
Po śmierci zaszuflować

    Z ucieczki w marzenia nie ma powrotu

Przed królem spuszcza się głowę
Skąd wiedzą że jest nagi

    Laur na głowie boli sąsiada

Jest przygarbiony
Obwieszono go medalami

    Cóż to byłby za naród gdyby nie miał 

    Przegranych powstań

    Prawo bywa łamane. 
    Kołem

Okazja pojawia się raz.
Tak się nazywa.

    Trzy po trzy też za wiele

Przyszłość przed nami świetlista
Tyle pochodni
     
     Nie zawsze wiatr historii

     Wieje w odpowiednią stronę

    Bywa że chorąży pada pod ciężarem sztandaru

Pętla wolności bywa ciasna
Może zadusić

    Głupota nie ma granic
Ale można się o nie procesować

Głupota nie ma granic
Przemytnicy jednak istnieją

    Po czynach tak po słowach nie

    Nie zawsze sekcja odkrywa prawdę

Za plecami wielkiej polityki
Kryją się często  mali ludzie

    Martwią mnie martwe idee.
Żyją za długo

    Miernoty na miarę czasów

Pomyłka w polityce
Przewleka na nice

    Choć miał olej w głowie
Nie dało się go wytłoczyć

    Bez światła nie ma cienie
Chyba że światłocień

    Ręka na pulsie może go zatrzymać


    Światły polityk często daje za dużo cienia


    Ruin politycznych nikt nie zwiedza

Gdyby można
Wśród polityków
Byłoby najwięcej ludożerców

    Głucho wszędzie ciemno wszędzie
Choć tylu świetlanych postaci

    Dante zapomniał o polskim piekle

W polskim  piekle nie gotują się w smole
W łajnie

    Strzały ze słów zawsze trafiają w dziesiątkę

Nie należy krytykować łotrów
Mogą zagłosować przeciw

    Pod maską dobroci może kryć się mim

Nie ujawnia się w polityce wszystkiego
To ekshibicjonizm

    Gilotyna ileż oszczędziła cierpień
Nie to co tępy nóż

Nie ujawniał swoich myśli
Były za horyzontem zdarzeń

    Jedynie słuszna linia
    Kajdany

Zbrodnia to niesłychana
Innemu władza dana

    Knebel na prawdzie w końcu spróchnieje

Szlachetne zdrowie
Nie bądź szlachetne
Ty bądź

    Jego tabu: chcę władzy

Tworzył epokę
Padł pod jej ciężarem

Założył gips by nie podawać ręki

Bezskutecznie obiecywał złote góry
Były za wysokie

    Z kart z rękawa domku nie zbudujesz

Po przegranych wyborach pija się toast
Kielichem goryczy

    Upadł na dno bo tam były pieniądze

    Piorun jasny nie może być inny

I zwierzęta mają ludzkie cechy
Gryzą się

    Na drzewcach sztandarów zatykają krzyż
Jest dwa w jednym

    Grunt pod nogami albo się pali albo zapada

Jedna czarna owca nie może być czarna
Gdy wszystkie owce są czarne

    Piętno Kaina stąpa za nami
Słychać w głosie dział

    Dżungle nie istniej a prawa pozostały

Z kart znaczonych domku nie zbudujesz

    Fałszywa karta jak czarna owca

    Czarna owca na przedzie
Prowadzi podejrzane stado

    Były to oklaski czy wyklaski


    Mówi szczerze-niem zębów

    
    Jednym dzwonią zęby

    Po przegranych wyborach

    A drugim dzwonią na trwogę
 

    Czarny prezydent USA. 

    Sukces świata


    Cel uświęca kulę


    W polityce wszyscy samouki


    Życie jest piękne. 

    Zależy to od kobiet


    W grze w otwarte karty należy mieć same atuty

Z cudzą śmiercią łatwiej się oswoić
Z własna nie

    W grze słów ostatnie dobija

Tyran jest też niewolnikiem
Swoich poglądów

    Nie strzelaj kulą w płot
Są ważniejsze cele

   Pojedynek na słowa to najczęściej na obelgi

Załamałem się gdy mi wywróżono
Że muszę umrzeć

    Za co piją kaci?

    Za powodzenie w zawodzie
    I za zdrowie skazanych

     Zaciśnięte zęby w polityce
Oby zaciskało je jak najwięcej