B a n i a l u k i
Tak niedawno
Budowali wieżę Babel
Język im pomieszał diabel
Diabeł nie mówi dobranoc
Diabeł mówi dzień dobry
Większość ludzi jest dobra
Dla reszty jest to przestępstwem
Nie zamyka oczu gdy prawda w oczy kole
Odwraca głowę
Nie posiadał się ze szczęścia
Gdy ominęło je sąsiada
Nie przekułem marzeń w rzeczywistość
Marzenia są niekowalne
Odgadywali najskrytsze myśli
Stąd było tyle odkryć
Niech to zdanie będzie metaforą niczego
Wiele drzew genealogicznych wydaje
Zatrute owoce
Słowa dwuznaczne wzbogacają język
Mam to na języku lecz nie ujawnię
Rozdwojenie jaźni wzbogaca osobowość
Śmierć umrze wraz ze śmiercią ludzkości
Dobrze jej tak
Fakty są po to by się z nimi godzić
Lub nie
Milczenie jest złotem
Gdy nie chce się pochwalić
Zwycięzca często przegrywa życie
Miecz Damoklesa nie zawsze wisi
Czasem zagradza nam drogę
Tabakierę stworzono dla nosa
I vice versa
Jak wielu jest z piekła rodem
Pierwszym był Kain
Wije się życia nić
Nawija się na kłębek
Największą siłę przyciągania ma piękna kobieta
Głoszona przez nich idea
Stanęła im kością w gardle
Lwa uważam za przyjaciela
Mam też coś z lwa
Nie powiem co
Z powodu dziury w moście most rozebrano
Miejcie pretensje do dziury
Każda pasja wydaje owoce
Często zatrute
Buont do sześ cianu gdy w słowie buont
jest buont
Poglądy sztywne jak bambus?
Konfucjanizm?
Przechodząc obok krzyża czuję się winny
Nasz rodo-wód wywodzi się z wód
Wylizał się z choroby
Lizali lekarze
Diabeł dyżurny nie odstępuje nikogo
Przykład kuszenie Chrystusa
Nie bądź sadystką dziewczyno
Ubieraj się przyzwoicie
Nadzieja jest rodzaju żeńskiego
Bo jest matką…
Geniusz rodzi się na kamieniu
Jakiż to dziwny poród
Wiedza i wiara
Jak orzeł i reszka
Powiem krótki i węzłowato
Nic
Tyle urodziwych kobiet jest na świecie
A ja jestem jeden
Mózgi bywają też jak gąbka
Pełne wody
Nagiej prawdzie należy też dodać listek figowy
Najlepsze dzieła mistrzów artystów
Zwykle są ostatnie
Vide: kobieta
Modlitwa jest rozmową z Bogiem
Ostatnie słowo należy do Niego
Zanim wyważysz otwarte drzwi
Najpierw je otwórz
Stopa życiowa to trzecia stopa
Nie zawsze dzwonek na alarm jest słyszalny
I gwiazdy przewodnie się wypalają
Kwasy są uzasadnione
Gdy prowadzą do zgody
Wtajemniczeni utrzymują tajemnicę w tajemnicy
Ludzkość zginie
Gdy zabraknie miejsca na cmentarze
Tyle cierpiałaś przy moim porodzie
Przepraszam cię
Dodajmy się do siebie
Powstanie nas więcej
Z kamieni filozoficznych
Budowli nie zbudowano
Wstyd i hańba się zhańbić
Dzięki wariackim papierom
Mam mniej przyjaciół wariatów
Idź prosto przed siebie
Nawet gdy droga jest kręta
Nie mieć nic do stracenia
A jak ma się katar?
Niech twoja mowa nie operuje spluwaczką
Często moc przeradza się w przemoc
O słuszną sprawę nie bij się
Rękoma i nogami
Bij się językiem
Dwuznaczność to bezznaczność
Cenzura bronią niepewnych lub tchórzy
Szkoda że człowiek nie ma ogona
Mógłby merdać z radości
Korzystanie z cudzej metafory to nie plagiat
To parafraza
Kiełbasy wyborczej z obietnic
Nie da się posmakować
Najłatwiej zostać analfabetą
Żyj do zużycia
Szkoda śmierci pozostawiać cokolwiek
Naród był na łańcuchu
Zwolniono obrożę teraz hasa
Na pierwszy rzut oka nie wyglądał na to
A był z piekła rodem
Śniły mi się galery
Wstałem rano zmęczony
Słomiany wdowiec
Manko w domu
I superata u przyjaciela?
Prawidłowość
Moje myśli są antyteza tych żony
Moja teczka w IPN-ie jest pusta
Nikt na mnie nie donosił.
To ja donosiłem
Błędy i wypaczenie to nie nowość
Były już w raju
Nie jestem filatelista jestem fatalistą
Do śmierci przyzwyczajamy się całe życie
Zabijając np. kurę
Życie za krótkie by żyć pełnia życia
Po co budować mosty porozumienia
I tak się kiedyś zarwą
Szkoda że nie ma sierpa i młota
Publika nie ma się czego bać
A to jest potrzebne
Honor może kosztować grosz
Słowo honoru jest bezpłatne
Moje pobożne życzenie
Zgrzeszyć z dziewczyną
Niechby więcej było świąt narodowych
Nawet cały rok
Nie pozbyłem się pierwotnych odruchów
Są głęboko ukryte
Niech no którą spotkam w lesie
Co będę robił w dalszej przyszłości
Zapytajcie kościstej
Nie widzę przyszłości w różowych kolorach
Czerń nie ma odcieni
Nie mówmy na wieki wieków
To tak jakby wieczność miała koniec
A niechby miała
Gdy wszystko zbudowane
Nadchodzi kryzys ekonomiczny
A natura wie co robić
Przysyła trzęsienie ziemi
Ileż głupców jest w stanie urodzić nadzieja
Jej płodność jest nieograniczona
Polsce potrzeba ojca narodu
Przetrzepałby wielu portki
Strzeżmy się megalomanów
Szczególnie gdy są niscy
Śmiechu warte
Obchodzić czyjąś śmierć
Parasol nie chroni przed opluciem
Plwocina bywa żrąca
Strachy na lachy nie robią już wrażenia
Hipokrates wymyślił przysięgę
Widocznie przed nim ją nagminnie łamano
Dla mnie oaza ciszy gdy słucham muzyki
Z dwóch puzzli można złożyć czasem
Doskonałą układankę – małżeństwo
Poczucie humoru każe mi nie bać się śmierci
Wszak koścista jest śmieszna jeszcze z kosą?
Miałem wam tak wiele do powiedzenia
Nie zdążyłem
W każdym domu dziecka zatrudnić mężczyznę
W roli taty
Wyrasta nam nowa mniejszość narodowa PiS
(przez duże I z szacunku)
Marzenia spełnione zabijają marzenia
Tęsknię za kultem jednostki
Nikt mnie nie otacza kultem
Wesoło będzie na moim pogrzebie
Mam w rodzinie wielu pijaków
Wisielczy humor też orzeźwia
Bądź tu mądry i pisz wiersze
Komplement niestety nie dla mnie
Fanatyzm ma wady
Jest niereformowalny
Postawili go wreszcie na nogę
Przydzielono mu kule
Muzyka łagodzi obyczaje
U muzykalnych
W PRL-u sekretarze próbowali zdominować kler
Przegrali wojnę
Wielki był jego ciężar gatunkowy
Jego myśli były na wagę złota
Z tombaku
Cuda się zdarzają
Wielki Wybuch
I moje istnienie
Jedynie słuszna linia
Obowiązuje w każdej epoce
Wielu jest prawdziwych poetów
Ja jestem niestety nieprawdziwy
Powiem wam prawdę
Prawdziwej prawdy nie ma
Wróżyli z fusów od kawy
(Zbożowej)
Wielu ma też diabła stróża
Ja mam diablicę
Noc bezsenne są koszmarne
Nawiedzają mnie niespełnione marzenia
Kochankowie jak proletariat
Nie maja nic do stracenia
Pies ci mordę lizał
Kundel
Wódz opowiadał dowcipu bez point
Jedni śmiali się przez grzeczność
Inni ze strachu
Cieszą mnie grafomani
Są gorsi ode mnie
Poezję refleksyjną
Należy pisać do szuflady
Może ją zainteresuje
Biurokracja ma sens
To roboty publiczne Keynesa
Wojna ma sens
To roboty publiczne Keynesa
A co trzymało nas przy ziemi
Przed wynalezieniem grawitacji?
Każdy mężczyzna ma harem (w głowie)
Dzięki komputerom ile zaoszczędzi się atramentu
Wielu po naszej rewolucji rozwinęło skrzydła
(Nietoperza)
Czasem należy gdzieś dłubać
Od tego jest m. innymi nos
Częste mycie skraca życie
Zalecam częste kąpiele moim wrogom
Salwowali się ucieczką
Gdy usłyszeli salwę
Nic co ludzkie nie jest mi obce?
Ale nie jestem kanibalem
Naginali fakty do teorii
Fakty ich przygieły
Bóg stworzył człowieka
Na własne podobieństwo
Cóż za megalomania u Mojżesza
Dusza się nie starzeje
Tylko chowa za sklerozą
Zazdroszczę innym inwencji
Można od nich odpisywać
Wypłynął na głębokie wody
Choć miał płytkie myśli
Rzymianie ukrzyżowali 100 000 ludzi
Dusza ma kości?
To kręgosłup ideowy
Jak to dobrze mieć króla
Są uroczyste pogrzeby i śluby
Panem et circenses
Po to istnieje ludzkość
Umysły nasączonsą są gazetą
Dziś oknem na świat jest Internet
Często przez to okno wieje (grozą)
Żydzi zasłużyli sobie
Byli inni
Dał katowi łapówkę
Nie wiedział czy ma prosić o lżejszy
Czy cięższy topór
Myślenie nie jest najlepsza stroną kobiet
Mają lepsze
Kozioł ofiarny odpowiada za cudze grzechy
Uparty jak kozioł
Co to znaczy europejczyk
Chyba euro pejcz
Za to co europejczycy wyrządzili światu
Czeka nas dyktatura
Nareszcie
Przepraszam was że zdradzam was z żoną
Zmienił wiarę
Wolał niebo mahometan
Bo tam są hurysy
Cenzura ma wartość kulturotwórczą
Pozwala pisać do szuflady
Kopernik to lepszy cwaniak
Opublikował swoje dzieło tuż przed śmiercią
I co miał z tego?
Nie spalili go
Przestępców bez słuchu należy karać muzyką
Jako tfurca jezdem bes krytyczny
Władza bywa w nosie
Można sprzątnąć ją komuś z pod nosa
Dokonałem plagiatu
Słów i pojęć ze Słownika Języka Polskiego
W barze dla ludożerców
Nie ma dodatków jarskich
Plagiat to transfuzja myśli
Pieniądze
Przyjemna deska ratunku
Nie wiem czy mam coś w sobie z lwa
Czy tygrysa
Lubię mięso
Z dziewczyną często brak tematu do konwersacji
Wtedy…
Motyka i słońce mają z sobą coś wspólnego
Podejrzewam wielu że myślą podobnie
Podejrzewam bo nie chcą się z tym zdradzić
Pluskwy nie są takie straszne
Chyba że ludzkie
Czy sąd ostateczny zdąży osądzić wszystkich
W jedynej kolejce nie ma tłoku
Na sąd ostateczny
Każdy by chciał stać na końcu
Im większy świecznik tym mniejsze świeczki
Odkąd pojawiły się latarnie uliczne
Ulica wydaje wyroki
Różnie o tym myślą
Albo nie myślą
Jest wiele dróg myślenia
Nie mają drogowskazów
Mój kierunek myślenia
Nie umrzeć a być w niebie
Koniec świata nastąpi
Gdy zabraknie miejsc na cmentarze
Moje myśli są drapieżne
Choć nie mają paznokci
Będzie pierwszy na liście
Strąceń gdy nie wybiorą go do sejmu
Bezmyślność jest zaraźliwa
Milczenie jest złotem
Można nim płacić
Milczenie jest złotem
Gdy nie ukrywa bezmyślności
Aforyzmy to pigułki z myśli
Przyjmuj je popijając fraszką
Łatwiej rozpuści się w umyśle
Nie kuś diabła bo przyjdzie i jeszcze cię skusi
Czas robi swoje
Ja też
Wzajemność w kochaniu wygasza
Prosta prawda chłosta
Wyczytałem w jej oczach tylko cztery litery
Ozdoby na trumnie są dla żywych
Po błędzie chętnie biją się w piersi
Cudze
Cudza tępota wyostrza moja uwagę
Ludożercy wybierają sobie
Najsmaczniejsze klęski przyrody
Prawda nie jest antytezą kłamstwa
Za kłamstwem nie stoi byt
Panta rei kto to powiedział?
Nie wszystko
Ja nie umiem pływać
Umarł bezpłodny
Był pisarzem na dobrowolnym bezrobociu
Wyjątek potwierdza regułę
Jestem tego przykładem
Jakże łatwo być geniuszem
Szczególnie zapoznanym
Tylu jest ludzi samotnych
Nie mogliby się stowarzyszyć
Co te kobiety widza w mężczyźnie
Nie widzą tylko czują (pieniądze?)
Jestem często w kropce
Tej nad „i”
Dałem drogowskaz na resztę życia
Konto
Widmo krąży po Polsce
Widmo kaczynizmu
Wolałbym żyć we śnie
A spać w rzeczywistości
Nie pozwolił złamać sobie charakteru
Bo go nie miał
Zero oznacza nic
Ale dwa zera jest już wieloznaczne
Czyste sumienie mamy po urodzeniu
Przed śmiercią jest pełne plam
W dni wolne od pracy jesteśmy często zapracowani
Jasnowidz mi przepowiedział że umrę
Nie chciał powiedzieć kiedy
Dobrze że Mojżesz nie zapalił się
Od ognistego krzaku
Gdyby język polski był bogatszy
Ileż więcej powstało by fraszek
Brak mi słów by cie poderwać
Mieć rozdwojenie jaźni
Można wykłócać się ze sobą
Cierpliwość pierwszy stopień do cierpienia
W Libii abra makabra
W Anglii rządziła żelazna dama
Nam grożą rządy żelaznego huzara
Żelazna dama ma żelazne zdrowie
Jeszcze żyje
Wskazówka przyjmuje tylko dwie pozycje
Na starość jedną
Stosuję w pisaniu dietę
Opuszczam interpunkcję
Na każdym słowie można zbudować maksymę
Kiedyś za słowo częstowano Maksymem
Ciekawość mężczyzn każe zaglądać
Dziewczynom pod spódniczkę
A cóż tam takiego ciekawego
Podpisano: Eunuch
Maścią na swędzenie skóry paznokcie
Na cudzym weselu baw się dobrze
Na własnym niech inni się bawią
Depresja wzbogaca duszę i aptekarza
Z przeszłością jesteśmy związani pępowiną historii
Ileż musiało zginąć ludzi by znaleźć
Roślinę leczniczą
Grób można wykopać sobie samemu
Pogrzeb musi jednak zamówić ktoś z rodziny
Lub z domu starców
Bądź lustrem dla kobiety
Najlepiej ją do siebie przywiążesz
W moim domu panuje monokracja
Panuje żona
Chwała lekarzom
W bólu się rodzimy
To chociaż bez bólu umieramy
Ach ci lekarze
Postawili go na nogi
Sprawili mu kule
W zdrowym ciele zdrowe cele
Niektórzy żebracy zbierają na grobowiec
Zakonnikami powinny być eunuchowie
Tyle lubieżnych snów miewa zakonnik
Ile dziewczyn ujrzy w ciągu dnia
Stąd zakony z klauzurą
Zdjęto ludowi obrożę
Nie może się odnaleźć
Władza ma bielmo na oczach
Kiedy przejrzy jest za późno
Mówili prosto i węzłowato
Zakładając węzeł na szyi
Znowu wzywają na barykady
Z flagą i pochodnią
W którym miejscu kobieta jest najpiękniejsza
Hi hi hi
Matematyczka musi być piękna
Bo matematyka jest piękna
Rządzą nami zmysły
Widać to po przyroście naturalnym
Są ludzie wiedzący wszystko o niczym
I nic o wszystkim
Dokonał wielkich odkryć cudzych myśli
Gdy stoisz nad brzegiem przepaści
Nie wychylaj się proszę cię
Biedni są sobie winni
Bogaci też
Siej zgorszenie na urodzajnej glebie
Zabijali i przyznawali sobie ordery
Teraz ordery przyznaje się zabijanym
Bo też zabijali
Żonaty artysta raz zdradza żonę ze sztuką
Raz sztukę z żoną
Gdy go namawiała na małżeństwo
Zachował zimna krew
Bo był zimnym draniem
Odwagi odwagi na barykady
Z Krakowskiego do Belwederu jest blisko
Popełnia wiele błędów gramatycznych w mowie
Jąkała
Trzeba być mądrym by kierować głupcem
By kierować mądrym trzeba być kobietą
Krzyk noworodka oznacza nareszcie
Krzyk noworodka to okrzyk wolności
Nie pracuję w starości
Bo samo życie mnie męczy
Kobieta myśli jajnikami
Lepiej myśli
Przykazanie dwunaste
Nie pożądaj swego ciała
Życie jak na łódce
Jest chybotliwe
Jest chybotliwe
Za starością czai się koścista
Daję słowo
Łuk narzędzie Amora
Dobrze że nie śmierci
Kosa narzędziem śmierci
Dobrze że nie Amora
Moja mowa przewrotna
Jestem lewomyślny
Żartownisie i kpiarze to ludzie lekko myślni
Dante Alighieri
Oprowadzałby i po polskim
Więź fizyczna trwa krótko
Umacnia więź duchową
Uśmiech najlepszą monetą
Piękno wymaga pochwały
Władza pochlebstw
Jak to dobrze że dziecinniejmy na starość
Mamy dwa dzieciństwa
Największym dziełem grawitacji
Góra i dół
Stworzył mężczyznę i kobietę
Tak bardzo się różnimy
I tak niewiele nas czasem łączy
Boże jak ja się starzeję
Jestem już o centymetr niższy
Nie miał w życiu wiele do powiedzenia
Był niemową
Wisiał nad nim miecz Damoklesa
A zmarł pod nożami
Nie wiem czy mam pisać powieść czy wiersze
Na razie nie piszę nic
Życie to nie jest bajka
Chyba że dla sierotki Marysi
Można zjeść wszystkie zęby
Najlepsze odchudzanie
Życie niejednym daje w zęby
Tylu jest bezzębnych
Odkryłem wielkiego poetę Grafmana
Przestałem pisać wiersze.
Przecież go nie przeskoczę
Przejrzał ją na wylot
Była anorektyczką
Bądź tu mądry i pisz wiersze
Nie jestem mądry
Bądź tu mądry i pisz wiersze
Piszę
Życie to nie jest bajka
Można stracić życie
Miała zalet wiele
Po pierwsze była dziewczyną
Nie chcę mi się żyć
I tak trzeba umrze
Szuka ze świecą lub bez
Zależy kogo chce znaleźć
No passaran
Rzekł przekraczając Rubikon
Tak się odmłodziła moja żona
Że posądzono mnie o pedofilię
Dziewica jest zapięta na jeden guzik
Dla mnie pisanie fraszek to fraszka
Szczyt męskości
Uwieźć strażniczkę na posterunku
Chciałbym mieć urlop od maja do września
I zapadać na sen zimowy od września do maja
Lekko przyszło bo jest piórkiem
Propozycja buenduf dla prezydęnta:
Buont, ktuży, tszeci may, hlep,
Trudno jest pisać gdy nie ma się talentu
Znam ten ból
Nie jedz gorącego
Nie możesz się delektować
Co mi po sławie
Gdym martwy prawie
Pięść też do czegoś służy
Do nosa?
Małość może też być na wysokim poziomie
Jestem podejrzany
Nikt mi nie wierzy
Czy mówię prawdę czy nie
Moim zdaniem kura była pierwsza
Zapatrzyła się w człowieka
Jest dwunożna
Moim zdaniem jajko było pierwsze
Podobno Adam nie lubił jajek
A kurę mógł zjeść
Jaki będzie wynik wyborów
Wodzowie wiedzą pierwsi
Może rocznice obchodzić raz na wiek
Raz znalazłem się w towarzystwie kokietek
Co za męka
Kokietka jest dobra do czasu
Potem rolę przejmuje kokiet
Nie udzielaj rad choremu
To nie przystoi gdyś sam zdrowy
Czas goi rany
Ale rany duszy apopleksja
Na samych pieszczotach daleko nie zajedziesz
Gdyby Kain nie zabił Abla
Mielibyśmy dwie ludzkości
Lepszą i gorsza
A tak mamy jedna
Gorszą
Umrzeć na scenie to spełnienie aktorstwa
Jako pierwsza dostrzega się u kobiet
Zgrabne nogi
Najwięcej pokus kryje spódnica
Często nie ma lepszego wyjścia z piekła życia
Jak umrzeć i pójść do nieba
A może ja jestem swoim własnym snem
Po co Stwórca stworzył świat
Może uczynił to niechcący
Nie wspinaj się na szczyty
Odpoczywaj w połowie drogi
Dobrze ci to zrobi
Wszyscy jesteśmy wirtuozami języka
Wystarczy umieć mówi
Zimny prysznic służy do obmycia duszy
Wielka tajemnica kryje się
Pod listkiem figowym
Należy unikać kręcenia
Może wyjść z tego bicz
Daję słowo nigdy już nie dam słowa
Po Śląsku
Jak cię PiSgne to zobaczysz?
Są ludzie ze stali nierdzewnej
I nadludzie ze złomu
Obcokrajowiec przy jedzeniu
Mlaska we własnym języku
Po wylewie do mózgu wprowadza się
Do niego protezę języka
Myślenie jest trudne
Bezmyślność przychodzi łatwiej
Nie czekam lepszego jutra
W tym wieku?
Amen to po prostu koniec
Po co to podkreślać
Pochwalono mnie że w mowie ojczystej mówię
Z dobrym akcentem polskim
Ślepej kurze nie trafia się ziarnko
Idzie do garnka
Z radości nie należy skakać zbyt wysoko
Będą się dziwić o ci chodzi
Z radości nie należy skakać zbyt wysoko
Nabawisz się dyskopatii
Uchowaj nas Panie Boże od nawiedzonych
Daj nam więcej wiedzonych
Muzyka to odciski palców na instrumencie
Wzdłuż granicy postawiono dwa pomniki
Po jednej stronie bohatera narodowego
I po drugiej stronie bohatera narodowego
Obaj padli w walce wręcz
Rozwinąć skrzydła jest łatwo
Np. zabitej kury
Każda rewolucja pożera swe dzieci
Nasza jeszcze nie pożarła
Jestem nie z tej ziemi
Urwałem się księżyca
Urwała się z choinki
Jest pusta jak bombka
Tam do kata
Brrr
Kto zetnie głowę katowi?
Kat katowi głowy nie utnie
Kat nie myśli
Myśli za niego topór
Znaleźli wspólna płaszczyznę
Udeptaną ścieżkę
Zazdroszczę jej wzniosłych myśli
Moje sięgają jej desu
Najwięcej przygód doznajemy we śnie
Latające talerze
Kosmici żonglują?
Śmierć to katastrofalny skutek życia
Dobre co?
Oboje działali bez hamulców
A jednak pewien opór jest potrzebny
Osiołkowi w żłobie dano
Choć nie jest posłem
Nie mam nawet złamanego szeląga
Szelągi wyszły z obiegu
Minąłem się z celem swego życia
Ona też minęła się ze mną
Zostałem wychowany w systemie słonecznym
Ze słońca powstałem
I w ogień się nie obrócę
W piekle
Śpiewa jak mu zagrają
Ja śpiewam a capella
Miałem wiele dziewczyn
A za żonę trafiła mi się tylko jedna
Nagość musi się wyszumieć
Mam kolegę któremu każdy dowcip
Należy dodatkowo tłumaczyć
Po dłuższej chwili udaje że go rozumie
Ja natomiast z jego dowcipów śmieję się dopiero w domu
Kiedyś wierzono w bożki
Teraz wierzy się w bałwany
Zanim podejmiesz walkę polityczną
Przygotuj miejsce na cmentarzu politycznym
Dokąd zdeportujemy
Naszego przegranego wodza
Nie mamy wyspy św. Heleny
Chciwość rośnie w miarę bogacenie się
Teza jeden się śmieje
Antyteza drugi płacze
Synteza dobrze mu tak
Gdyby nie choroby życie lekarzy byłoby nudne
Koniec wieńczy dzieło
Ale nie wszystkie maja końce
Lekarzu lecz się sam
Nie zawracaj głowy koledze
Wie tyle co ty
Poligamistę tworzą kobiety
Mam coś z Casanovy
Casa
Nie wierzę w nieśmiertelność duszy
Są jednak wyjątki
Tym jestem ja
Do zabijania czasu nie potrzeba narzędzi
Wiele win powstało z winy win
Każdy z nas ma swoją Dulcyneę i Sanczę
Urządzić muzeum pięknych kobiet
Czasem pochód należy nazwać trzodą
Specjalista to człowiek ograniczony
Waż słowa na wadze rozumu
Nareszcie wolno myśleć
Tylko o czym by tu myśleć
Czas to pieniądz jeśli się pracuje
Co będzie gdy wygram zakład z diabłem
Za karę że się z nim kumam
Pójdę do piekła
Polityk musi mieć dobrego nosa
I brak kataru
W jakim języku mówisz?
Jestem brzuchomówcą
Piękna dziewczyna odpoczynkiem dla oczu
Gwiazdy na niebie
Odznaczenia przypięte przez
Pana Boga
Słowa
Na początku jest krzyk
Na końcu westchnienie
Nie wszystko złoto co się świeci
Ale pod świeceniem może być złoto
Złote myśli pod moja łysiną
Szewc bez butów chodzi
A krawiec bez czego
Spodni czy marynarki
Chciałbyś być szczęśliwy?
To sobie chciej
Na początku jest chuć a potem chodź
Po coś się wdał w ten pojedynek
Natalia nie była tego warta
Pochodzę z dobrej rodziny
Mam ojca i matkę
Chuć
Tak się to nazywa
Chociaż jedno słowo przyzwoitsze
W tym temacie
Muzyka jest wielka gdy bawi
Przed w czasie i po wysłuchaniu
Mówić wiele o niczym oto sztuka
W mętnej wodzie
Można złowić zdechłą rybę
Za dużo mamy ludzi próbujących mysleć
Rośnie góra makulatury
Między młotem i kowadłem
Między kołyska a trumną
Próby ognia czy wody żadna nie wytrzymywała
Mimo że była czarownicą
Otwarte usta to nie otwarta głowa
Silni miewają rację
Gdy podnoszą ciężary
Ślepy też może widzieć jasno
Komplementy perfumy ze słów
Przy urodzeniu otrzymujemy weksel na życie
Są optymiści pesymiści i daltoniści
Charakter może być czarny albo jego brak
Chciał napisać sztukę teatralną
Bohaterowie jednak zaprotestowali
Źle się prowadziła?
Nikt jej nie chciał na dłużej
Ze sceny politycznej często schodzi się wprost
Do grobu politycznego
Gdyby za słowa należało płacić
Ludzie nie mówiliby trzy po trzy
Są chóry śpiewające stale jedną pieśń
Zapaść się ze wstydu to upadek chwalebny
Gdy patrzysz i oczom nie wierzysz
To nie patrz ale wierz
Jego myśli nie są złote ani srebrne
Niech by były chociaż do rzeczy
Potwór w ludzkiej skórze?
W ludzkiej skórze jest potomek zwierząt
Partie polityczne mówią jednym głosem
Chcemy władzy
Ludzi bez sumienia sumienie nie gryzie
Dwulicowy ma twarz z przodu i z tyłu
Ideologia to kajdany myśli
Człowiek w skórze zwierzęcia to
Zwierzę w ludzkiej skórze
Rzucisz nożyce na stół to stół się odezwie
Midas żył w złotej klatce
Miał i złotą ubikację
Gdy woda leje się z ust
Niech przynajmniej nie będzie mętna
Niektóre utwory są do d….
Wyrabia się z nich papier toaletowy
Szkoda że zniesiono urzędy celne
Moje myśli clono by wysoko
Tak długo wołali niech żyje
Że z wrażenia padł
Co się kryje za horyzontem myśli?
Historia znosi często kukułcze jaja
Był wyzysk człowieka przez człowieka
Jest nacisk człowieka na człowieka
Jadłbym z jej ręki
A pił z czego?
W ciągu życia wspomnienia się zaludniają
Żeby wyjść słowu naprzeciw
Należy najpierw je znać
Tylko śmierć chodzi
W czapce niewidce
Gdy wybija ostatnia godzina
Oddaj zegarek
Od przyjaciół nie broń nas Boże
I tak nas znajdą
Mam czarne myśli
Uwierzyłem w diabła
Czapka niewidka przydałaby się
Politycznym wodzom
Można zadrzeć z kimś utrzeć mu nosa
I zadrzeć własnego nosa
Ma bogate wnętrze (mieszkania)
Jest cmoknonsens i cmoksens
Zależy gdzie
Gdy przymykam jedno oko
Żyję w półcieniu
Łajno nie na wiele się przydaje
Można nim nawozić i obrzucać
Sprośny gdy nazywa rzeczy po imieniu?
Nieroby jemioły społeczeństwa
Bliźniak to sobowtór
Uderza w stół a ci odda
Chytry chytrzejszy bogaty
Żona i mąż
Podmiot i przydawka
Zakładał stowarzyszenie rogaczy
Nie znalazł kandydatów
Cenzura powinna istnieć
Mniej byłoby grafomanów
I tego autora też
Zalegalizowano dowcipy polityczne
Od razu zniknęły
Skąd ten rumieniec?
Stracił twarz
I starców należy leczyć
Może jeden na dziesięciu wytrzyma
Lubię plotkować z komputerem
Młodości nie dodawaj mi skrzydeł
Nie dodawaj mi lat
Wolność ma siostrę
Samowolę
Umieramy bo lekarstwa działają za wolno
W milczeniu należy wyrażać się poprawnie
Gadatliwa żona
Cierpliwość i cierpienie
Hej kto Polak na bagnety
Hej kto Polak na krzyże
Pieniądza szczęścia nie dają
A dziewczyna z pieniędzmi?
Do miłości przez żołądek?
Wstydź się chłopie.
Chirurg jak włamywacz
Operuje w rękawiczkach
Ludzkość jak kolonia bakterii
Zaraziła Ziemię
Martwi mnie to
Nie mam pewności kiedy umrę
My walczmy
Inni niech się bronią
Wszyscy ludzie są braćmi
Przyrodnimi
Jesteś zdrowy nie dawaj rad choremu
Nie masz przecież doświadczenia
Za nadużywanie słów należałoby płacić mandat
Oj jaka panowała by cisza
Między wierszami można wiele wyczytać
I to jest ciekawsze
Nic nowego pod słońcem
A UFO?
Cieszmy się Conradem
To jedyny pisarz polski
Znany powszechni na świecie
Słowa wymierają bez pogrzebu
Dziura w całym?
A w niecałym co?
Uśmiech dowcip satyra kpina
Grymas obraza przekleństwo cios
Śmierć kocha wszystkich jednako?
Choć umieramy różnie
Nie można żyć na szerokiej stopie
Nie ma takich butów
Klnę jak szewc
Nieznana profesja?
Nie namalował żadnego obrazu
Żal mu kolegów
Pomarliby z zawiści
Nie podzielamy cudzych poglądów
Wolimy by podzielano nasze
Małpa z brzytwą nie jest groźna
Człowiek bez brzytwy może być groźniejszy
Sztuka jest perwersją
To nieprawda że ptaki wydziobały wątrobę
Prometeuszowi
On się zapił
Kamień w wodę niech będzie
Ale nie w kałużę
Krytyk jak kat
Zamiast topora ma pióro
Kiedy nam się dzieje dobrze jest dobrze
Kiedy innym jest źle
Słodka idiotka
Pożądana
Wieniec laurowy na głowie
Też rani (innych)
Flirt prolog
Małżeństwo epilog
Komedia dramat tragedia życie
O jej
Tyle afrodyzjaczek chodzi po ulicach
Zła pointa
Kładzie na łopatki
Ta jest dobra
Pierwszy który zasłużył na gilotynę
To Guillotin
Wyrządził kawał
Zmarł ze strachu
Zanim go posadzono na krześle
Trafi do garnka
Najpierw trzeba widzieć swój obiekt
By naszła nas ślepa miłość
Najczęściej znajdujemy się
W sferze wpływów kobiet
Nie oddam za żadną cenę
Podaruję
Mój deus ex machina
Już się nie napina
Niech moje myśli zapuszczą
Korzenie w cudzych głowach
Plagiator słowożerca
Napisałem dzieło.
Nie chciano wydać
Geniuszem zostanę w przyszłości.
Bywali błaznowie przy władcy
Dzisiaj są władcy błaznowie
Na szczyt się wchodzi
Ze szczytu się spada
Bywały strajki katów
Za mało płacono od głowy
Wierzę w nirwanę
Inaczej umarłbym ze strachu
Na harmonii międzyludzkiej
Melodie w tonacji dur
Dzielił zdania władcy a one są niepodzielne
Z cudzych pomyłek można wyciągnąć prawdę
Nie wierzę w diabła
Nie wytrzymałby wśród ludzi
Horyzont bezmyślowy
Często otacza czarną dziurę
Polityczne wahadło nigdy nie ustanie
Polityczne wahadło nie wymaga napędu
Lekarze czasem ostrzą kosę śmierci
Już mi szumi w uszach
Czy to czasem nie brzęk kosy
Poród to start w biegu (do trumny)
Żył długo na złość innym
Nikt go nie zrozumiał
Mówił między wierszami
I diabeł od człowieka może się czegoś nauczyć
Gdy błazen umiera to nie do śmiechu
Mam to na języku ale nie pokażę
Należna mi nagroda chociaż za dobre słowo
Nie otwieraj ust niepotrzebnie
Wleci mucha
Dziewczyna żeby upaść musi się położyć
Jeden fałszywy krok i po tobie
A dwa fałszywe.
Nie możesz wyjść z trudnej sytuacji?
Po co tam wchodzisz
Pchła ma przewagę nad lwem
Może go ugryźć ale nie vice versa
Nieograniczona wolność rządzenia
Koniec wolności
Karzeł u władzy poobcina wszystkim nogi
Rozdawał ordery choć sam na nie nie zasługiwał
Umarł król niech żyje jego brat
Czarne myśli maja nie tylko murzyni
Są tajemnice wojskowe i wojsko tajemnicze
Złe nie śpi złe czuwa
Marzenie mi się nie spełniły
Nie zostałem królem
Myślenie nie jest zaraźliwe
A szkoda
Nie wierzę w reinkarnację
Mój pies mi powiedział
Że to nieprawda
Po co musimy jeść
Nie wystarczyłoby oddychać
Na zakrętach historii wielu wypada z toru
Znalazłem dziwny kamień
Może to filozoficzny
Jedynie słuszna linia najczęściej jest krzywa
Jak wielu by się przydał nagrobek
Z napisem nierobek
Mówi się bez celu gdy brak tarczy
Muszę mieć dwie twarze bo mam kochankę
Skostnienie w miłości rzecz pożądana
Najwięcej martwych punktów jest na cmentarzu
Nie należy mierzyć za wysoko
Może zabraknąć miarki
Gdy korzenie zła zapuszczają korzenie
Trudno je wykarczować
Była epoka krzyży epoka stosów epoka pieców
Jaka będzie następna?
Każda niepewna władza potrzebuje
Urzędu bezpieczeństwa
I pchła bywa pożyteczna
Np. szachrajka
Jakże piękny jest grób mojego wroga
Abra makabra
Różnica poziomów powstaje
Gdy nie da się jej przekroczyć
Z rogu obfitości byle Salamon naleje
Gdy baran przewodzi powstaje stado
Kowalski zawinił
Usuną Wiśniewskiego z urzędu
W polityce słowa to jak kij basebolowy
Zgotują mi uroczysty pogrzeb
Pochłonie resztę moich oszczędności
Za życia można zaszufladkować
Po śmierci zaszuflować
Z ucieczki w marzenia nie ma powrotu
Przed królem spuszcza się głowę
Skąd wiedzą że jest nagi
Laur na głowie boli sąsiada
Jest przygarbiony
Obwieszono go medalami
Cóż to byłby za naród gdyby nie miał
Przegranych powstań
Prawo bywa łamane.
Kołem
Okazja pojawia się raz.
Tak się nazywa.
Trzy po trzy też za wiele
Przyszłość przed nami świetlista
Tyle pochodni
Nie zawsze wiatr historii
Wieje w odpowiednią stronę
Bywa że chorąży pada pod ciężarem sztandaru
Pętla wolności bywa ciasna
Może zadusić
Głupota nie ma granic
Ale można się o nie procesować
Głupota nie ma granic
Przemytnicy jednak istnieją
Po czynach tak po słowach nie
Nie zawsze sekcja odkrywa prawdę
Za plecami wielkiej polityki
Kryją się często mali ludzie
Martwią mnie martwe idee.
Żyją za długo
Miernoty na miarę czasów
Pomyłka w polityce
Przewleka na nice
Choć miał olej w głowie
Nie dało się go wytłoczyć
Bez światła nie ma cienie
Chyba że światłocień
Ręka na pulsie może go zatrzymać
Światły polityk często daje za dużo cienia
Ruin politycznych nikt nie zwiedza
Gdyby można
Wśród polityków
Byłoby najwięcej ludożerców
Głucho wszędzie ciemno wszędzie
Choć tylu świetlanych postaci
Dante zapomniał o polskim piekle
W polskim piekle nie gotują się w smole
W łajnie
Strzały ze słów zawsze trafiają w dziesiątkę
Nie należy krytykować łotrów
Mogą zagłosować przeciw
Pod maską dobroci może kryć się mim
Nie ujawnia się w polityce wszystkiego
To ekshibicjonizm
Gilotyna ileż oszczędziła cierpień
Nie to co tępy nóż
Nie ujawniał swoich myśli
Były za horyzontem zdarzeń
Jedynie słuszna linia
Kajdany
Zbrodnia to niesłychana
Innemu władza dana
Knebel na prawdzie w końcu spróchnieje
Szlachetne zdrowie
Nie bądź szlachetne
Ty bądź
Jego tabu: chcę władzy
Tworzył epokę
Padł pod jej ciężarem
Założył gips by nie podawać ręki
Bezskutecznie obiecywał złote góry
Były za wysokie
Z kart z rękawa domku nie zbudujesz
Po przegranych wyborach pija się toast
Kielichem goryczy
Upadł na dno bo tam były pieniądze
Piorun jasny nie może być inny
I zwierzęta mają ludzkie cechy
Gryzą się
Na drzewcach sztandarów zatykają krzyż
Jest dwa w jednym
Grunt pod nogami albo się pali albo zapada
Jedna czarna owca nie może być czarna
Gdy wszystkie owce są czarne
Piętno Kaina stąpa za nami
Słychać w głosie dział
Dżungle nie istniej a prawa pozostały
Z kart znaczonych domku nie zbudujesz
Fałszywa karta jak czarna owca
Czarna owca na przedzie
Prowadzi podejrzane stado
Były to oklaski czy wyklaski
Mówi szczerze-niem zębów
Jednym dzwonią zęby
Po przegranych wyborach
A drugim dzwonią na trwogę
Czarny prezydent USA.
Sukces świata
Cel uświęca kulę
W polityce wszyscy samouki
Życie jest piękne.
Zależy to od kobiet
W grze w otwarte karty należy mieć same atuty
Z cudzą śmiercią łatwiej się oswoić
Z własna nie
W grze słów ostatnie dobija
Tyran jest też niewolnikiem
Swoich poglądów
Nie strzelaj kulą w płot
Są ważniejsze cele
Pojedynek na słowa to najczęściej na obelgi
Załamałem się gdy mi wywróżono
Że muszę umrzeć
Za co piją kaci?
Za powodzenie w zawodzie
Za powodzenie w zawodzie
I za zdrowie skazanych
Zaciśnięte zęby w polityce
Oby zaciskało je jak najwięcej